Urozmaiceniem dnia wigilijnego oraz następnych dwóch dni jest szykowna choinka i kolędy. Ukoronowaniem świątecznego nastroju jest zawsze suto zastawiony stół, zapełniony tradycyjnymi daniami i smakołykami.
W każdym domu, na węgierskiej wsi, najważniejszym i najbardziej szanowanym meblem był stół
- zapełniony jedynie w czasie świąt. Przykrywano go obrusem w czerwone paski
(czasami była to kratka, nawet bardzo ozdobna), ponieważ uważano, że kolor czerwony, to barwa
radości i zadowolenia.
Na Boże Narodzenie, Świąteczny obrus miał również znaczenie magiczne: przynosił zamożność
i zdrowie, dlatego używano go potem przy wypieku chleba, a nawet przy sianiu zboża.
(W niektórych okolicach, świąteczne potrawy spożywano dopiero po północy, po mszy,
do północy obowiązywał surowy post!)
W czasie wieczerzy wigilijnej, pod stół wkładano słomę (na pamięć i w hołdzie dla betlejemskiego żłobu). Często ustawiano także pod stołem koszyk ze zbożem i najważniejszymi rolniczymi narzędziami, od których zależał urodzaj.
Najważniejszym świątecznym daniem był indyk (przyrządzany na kilka sposobów, ale o tym później) i makowiec oraz taki wypiek, jak makowiec, ale z mielonymi orzechami włoskimi.
⇒Na wigilijnej kolacji nie mogło zabraknąć ryb (zupa rybna,
paprykarz z ryb, ryby w galarecie, ryby smażone).
Często jadano postne zupy fasolowe. Obowiązkowo musiała się też pojawić na stole ⇒sałatka z ziemniaków (nierzadko
z selerem) oraz oczywiście przeróżne słodkości, czasami bardzo oryginalne
(⇒mákos guba).
Wigilijna kolacja przebiegała w określonym porządku i kolejności. Rozpoczynano zawsze modlitwą.
Nie było tu i nie ma tradycji opłatkowej. (Nie jest to zwyczaj wyłącznie polski,
spotykamy go też na Słowacji, Litwie, Białorusi, Ukrainie, w Czechach i we Włoszech.)
Do samego końca kolacji, gospodyni nie można było wstać od stołu, aby kwoki wysiadujące jaja
nie opuściły tych jaj. Gospodarzowi zaś nie można było podnieść się z krzesła (czy ławy),
aby pszczoły przypadkiem nie obudziły się i nie wyleciały na mróz.
Kuksańca dostawał każdy, kto opierał się łokciami na stole.
W niektórych częściach Węgier nakrywano także nieżyjącym już członkom rodziny, dbano o ich dusze, dbano też o aniołów i układano w kącie pokoju smakołyki: orzechy, kawałeczki ciasta, słodycze...
Wigilijne potrawy miały też magiczne znaczenie. Na przykład fasola, groch, mak - wróżyły zamożność. Czosnek zapewniał zdrowie fizyczne, a od zepsucia moralnego chronił miód, który słodził wszystkie ewentualne gorycze codziennego życia. Piękne to były zwyczaje i częściowo zachowały się do dziś - zwłaszcza na wsi.
W niektórych okolicach, w Wigilię, wrzucano do studni jabłko i wyławiano na Trzech Króli. Spożywała ten magiczny owoc cała rodzina i „przynosiło” to jej zdrowie na cały rok.
Takie wigilijne jabłko było dobre na wiele spraw i kłopotów. Jeżeli ktoś zjadł przynajmniej kęs takiego owocu, w następnym roku, zabłądziwszy gdzieś, od razu znajdował drogę do domu!
Gospodarz rozkrajał jabłko... Jeżeli przeciął również i nasiona, wróżyło to złą pogodę na cały rok. Jeżeli nasiona pozostały całe - pogoda musiała być dobra!
Były też bardziej horrorystyczne wróżby - kto wybrał jabłko robaczywe, miał umrzeć w następnym roku (brrr!)!
Jabłko było symbolem spójności (małżeńskiej też!), zdrowia i piękna!
Pozostałości z kolacji wigilijnej dawano zwierzętom. Słoma przynosiła trzodzie zdrowie i dobrobyt. Okruszki zebrane pod stołem, zmiatano na kupkę i na Trzech Króli rozsypywano na polach winogronowych - dla dobrego urodzaju. Kruszyn tych używano również w celach leczniczych - palono i dymem tym leczono chore dzieci i zwierzęta.
Nie można było w wigilijnym dniu prosić o pożyczki, ani pożyczek dawać, ponieważ mogło to spowodować słabe dochody gospodarzowi (może i jest w tym coś!).
Pracować można było tylko wokół domu - w żadnym przypadku na polu, czy w lesie. Robiono więc generalne porządki na podwórku i zabudowaniach gospodarskich również dlatego, że czekano na Gościa, na przyjście na świat Syna Bożego.
Nie zalecano szycia, tkania, haftowania, łatania, prania, rozwieszania wypranych rzeczy i zmywania. Rozwieszona na Wigilię, wyprana odzież, powodowała dla rodziny problemy i choroby.
Jeżeli panny na wydaniu, w czasie wieczornych dzwonów, spojrzały w studnię, mogły zobaczyć w niej twarz swego przyszłego męża.
Cały dzień przygotowywano się do wieczornego świętowania. Dekorowano choinkę (to dopiero XIX. wieczny zwyczaj tak samo, jak i prezenty pod nią).
Cechą charakterystyczną dla jadłospisu świątecznego jest ogromny wybór dań: od skromnych, postnych, aż do wykwintnych, bogatych i wyszukanych kulinarnych arcydzieł. Ilość dań na kolacji była różna w różnych częściach Węgier i w różnych środowiskach, ale zwykle zalecano 12-13 dań.
Na wigilijnym stole nie mogło zabraknąć ryb. Podobno zwyczaj ten przywędrował na Węgry z Wiednia... Madziarzy nadali jednak rybom swe własne, magiczne znaczenie też - według starych zwyczajów ryby, to pieniądze. Łuski ryb oznaczają, wróżą dużo pieniędzy.
W wielu domach, nie sprzątano po wieczerzy ze stołu. Miało to sprowadzić na rodzinę zamożność, a jeżeli przyszedłby w nocy maleńki Jezus, to miałby się czym posilić.
Bardzo ciekawy jest też zwyczaj podobny do polskiego kolędowania - regölés. Odbywa się to w drugim dniu świąt, w dzień św. Stefana. Grupy młodzieńców chodzą od domu do domu i składają świąteczne życzenia.
Recytują bardzo interesujące wiersze, grają i śpiewają. Wiążą się te wiersze i piosenki z najstarszą historią państwa węgierskiego. Często, od razu na początku, wygłaszają formułę, że nie są rozbójnikami, a posłami krola Stefana. Historycznie bardzo sensowne - to właśnie Stefan przyjął dla Węgier chrześcijaństwo.
Bibliografia:
Szakál László - „Régi ünnepek a konyhaban”
(Minerva Budapest 1985)
Ostatnie poprawki: 09.09.2024 18:01:56
Możliwe, że tego szukałeś:
»•« ...przy okazji zajrzyj do
|
Strona zawiera linki do innych stron, za których założenie nie ponosimy żadnej odpowiedzialności.
Dystansujemy się od eksterytorialnych stron, których treści nie są zgodne z prawem lub zawierają dialery.
Za treść stron dołączonych do linków odpowiadają wyłącznie ich autorzy.